Site hosted by Angelfire.com: Build your free website today!

Kino pod Cytadela Aleksandrowska


"Rozne sa sposoby ksztaltowania swiadomosci mas" powiedzial pulkownik Geborek i zamyslil sie. "Ale najwazniejszy jest kinofilm. To jest opinia towarzyszy z Moskwy", podkreslil opierajac sie o najwyzszy autorytet. "Poetomu, wazmesz gruzowik i pojedete demonstrowac film, u mnie wo dworu."
Wszyscy dobrze wiedzieli o co chodzi. W dzielnicy bylo tylko jedno przedwojenne kino i nawet jesliby bardzo chciec, mozna zorganizowac dwa ..trzy seanse dziennie. A na ruski film i tak nikt nie przyjdzie, chyba ze darmo...
Pomysl Geborka nie byl dla nikogo nowoscia, juz w zeszlym tygodniu kazal ustawic przenosny ekran filmowy na podworku wojskowego bloku, w ktorym mieszkal i zapowiedzial darmowy seans w niedziele po zmroku. Istota projektu bylo wyjscie naprzeciw potrzebom mas i dlatego ustalono, ze pokazany bedzie radziecki dramat "Plomienne lata", opiewajacy Wielka Wojne Ojczyzniana.
"Wszystko gotowe, towarzyszu pulkowniku" stwierdzil oficer polityczny sluzbiscie. "Kazalem tez dozorcom poinformowac mieszkancow. Zaczynamy o dziewiatej, tam sa sceny milosne, lepiej, zeby dzieciaki spaly."
"Sceny milosne w sowieckim filmie?" zdziwil sie wewnetrznie Geborek. "No tak, to juz nie te czasy, tu sie wszystko rozlazi i pewnie niedlugo mnie odwolaja." I faktycznie, po smierci generalissimusa koledzy powoli wyjezdzali do Sojuza, na ich miejsce przychodzili polscy oficerowie..no nie, nic zlego, ale zawsze drugoje delo."
Jedyna prawdziwa pasja Geborka byly niedzielne polowania pod Kozienicami. Lubil strzelac zajace, a jego gospodyni, Polka Sadurowa, sprzedawala je cichcem sasiadom w wojskowym blokowisku. Stara, gluchawa baba, nie bylo z niej zadnego pozytku. Tylko klopot, jak przyszli walczyc z analfabetyzmem, ledwo nauczyl ja podpisywac sie, a i tak jakos po rusku wyszlo.
I w te niedziele pojedzie do lesniczowki i odpocznie. Geborek nie pil duzo, ale w towarzystwie kolegow z Kola Lowieckiego, dla odprezenia...
"No tak w poriadke, czolem towarzysze oficerowie" nie czekajac na odpowiedz wyszedl z pokoju politycznego.

Na duzym podworku przedwojennego koszarowca zebralo sie troche ludzi, ale bez przesady. Glownie dzieci, ktorym pozna pora zupelnie nie przeszkadzala.
"Co bedzie?" spytal ktos glosno. "No o wojnie cos, zapomnialem." odpowiedzial dozorca Seta po chwili namyslu.
"Zeby tak Irena do domu dali" dorzucil glos z polmroku. "Ta, uwazaj juz sie rozpedzili, do kina idz!"
Film "Irena, do domu" byl sensacja ostatnich tygodni, z Dymsza, o emancypacji zawodowej kobiet. Budzil duze emocje.
Projekcja zaczela sie, zolnierze obslugujacy aparat przysypiali nieco, polityczny bezmyslnie wpatrywal sie w ekran. "Glosniej, nie slychac" dobieglo z otwartych okien. "Zrobcie glosniej, niech ludzie slysza" warknal.
Ryk projektora na chwile rozdarl podworko, a potem glosniki nagle umilkly. I tylko w nieoczekiwanej ciszy z ktoregos okna zabrzmial dudniacy sygnal wrogiego radia, wzmocniony wieczornym echem.
"Prowokacja" krzyknal polityczny, "Bezpiecznik, obywatelu poruczniku..."
Ale byla to oczywista prowokacja. Wrogi odglos dobiegal z okien kuchni pulkownika Geborka, oglupiala Sadurowa daremnie usilowala wylaczyc radio lampowe Mazur.
Za pozno.

Przewodnik Zoliborski